- Od zarania dziejów...
Od istnienia świata...
Na Ziemii występują cztery żywioły,
które r a z e m tworzą nasz świat,
są jednością - nie można ich rozdzielić.
Niektóre są większe, lecz słabsze;
inne mniejsze, lecz mocniejsze.
Ale w jakiś niewytłumaczalny sposób: równe.
To właśnie one tworzą naszą magię,
nie pojedynczy żywioł;
energia nadrzędna w nas samych,
ale wszystkie cztery.
Wszystkie cztery są jednością.
Żaden mag, czarodziej, ani czarownik który tego nie zrozumie,
nie stanie się w pełni magiem, czarodziejem, ani czarownikiem.
Nie można kształcić własnego żywiołu bez pomocy wszystkich trzech.
Wtedy jedynie będziemy mieli jedna-czwartą naszej magii,
cząstkę naszego potencjału i umysłu,
najmniejszy kawałek całego wszechświata.
A jeśli spróbujemy ćwiczyć naszą magię, tak jak nasi przodkowie?
Z udziałem w s z y s t k i c h czterech żywiołów?
Z udziałem jedności?
Razem, nie oddzielnie?
Bylibyśmy niezwyciężeni.
Razem.
Tylko i wyłącznie razem.
Niezwyciężeni.
Kobieta wygłosiła swoje przemówienie, ostatni akt obrony tego, co dawno zostało zburzone, zepsute i pogwałcone. Jednak mimo wysiłku nikt jej nie słuchał, nigdy nie słuchali i nigdy nie mieli zamiaru posłuchać.
Razem nie oddzielnie |
Opadła na krzesło zrezygnowana, jej oczy powędrowały na szklisty sufit. Był piękny wiosenny dzień, z rodzaju tych, gdzie nic nie mogło pójść źle, no wiecie, promienie słońca gładziły twoją twarz, ptaki śpiewały najpiękniejsze swoje utwory, a wszystko było bardziej zielone, niebieskie,
różowe, żółte i w ogóle kolorowe. Tak jakby świat cieszył się na to co zaraz nastąpi, na wieczne kłamstwa, zdrady, tyranię, nienawiść, porywania i śmierć. W szczególności śmierć.
Westchnęła.
"Nie da się już nic zrobić, wszystkiego próbowaliśmy - ja próbowałam. Wszystko nad czym nam zależy, za kilka minut będzie nam zabrane. Cały magiczny świat pogrąży się w chaosie i cierpieniu, - nic i nikt nie będzie bezpieczny. Ale ja mam pocieszenie, nadzieję na lepsze jutro, świadomość że któregoś dnia poznacie swoje przeznaczenie....i czy chcecie, czy nie, to wy jesteście naszą jedyną nadzieją. Jedynie wy możecie to zatrzymać. Własnie wy"- pomyślała, na sam koniec swojego świata.
___________________
Witam.
Bardzo cieszę się że przebrnąłeś ze mną przez pierwszy, najmniejszy etap
mojego opowiadania.
Mam wielką nadzieję, że Ci się spodobało i
będziesz tu zaglądać.
Bo nadzieja może przeprowadzić przez wszystko.
Pozdrawiam, Liv.
Bardzo mi się spodobało *-* zapowiada się ciekawie ^^ czekam na next :*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i bardzo dziękuje ;)
OdpowiedzUsuńLiv
Hej, skarbie ;*
OdpowiedzUsuńOd razu przepraszam za spam !!
Zapraszam na moje ff o Harry'm "Psychic Love"
Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś komentarz ;**
http://psychic-love-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
Nie wpadnę, do spamu jest odrebna zakładka 'wasza twórczość'. Brawo nasmiecilas mojego bloga :)
UsuńZanim pozostawię SPAM kilka słów:
OdpowiedzUsuńFajne! Zainteresowałaś mnie, i zostaję Twoją pierwszą obserwującą czytelniczką :)
Bardzo Ci dziękuję :)
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu mnie do siebie zaprosiłaś, postanowiłam wpaść. Muszę przyznać, że z tak intrygującym prologiem nie spotkałam się od dawna. Jest tajemnica, jest prawda o żywiołach. Jest miejsce, w którym brakuje przecinka, ale to możesz sama wyłapać.
Jestem zaciekawiona, dodałam do obserwowanych i uprzedzam - będę wpadać ;)
Pozdrawiam :)
Cleo M. Cullen
una-infinidad.blogspot.com
welcome-in-purgatorio.blogspot.com
wszystkie-miniatury-cleo.blogspot.com
Bardzo dziękuje Xxx
UsuńNazywam się Nadzieja... Nie wiem czy mam kochać swoje imię czy go nienawidzić ? Los całe życie na przemian dawał mi nadzieję i zabierał wszystko łącznie z nią. Czasem mam wrażenie, że bardziej powinnam mieć na imię Nieszczęście. Od zawsze gdy tylko łapałam odrobinę, cienki promyk słońca, przychodziły burzowe chmury. Nigdy nie doszłam do nieba- prawdziwego szczęścia. Ledwo z swoim promykiem przysiadłam gdzieś między niebem a ziemią, strącała mnie nagła wichura nieszczęścia. Nowy upadek- nowe rany. Los roztrzaskał mi serce, a osoby które kochałam zabrały po kawałeczku odchodząc, zostawiając mnie. Wszystko mnie boli... Czuję się jak niedobite zwierze, które skręca się w agonii jednocześnie chcąc umrzeć i żyć. Do tego te moje dziwaczne włosy i blizny! Naznaczona piorunem, nieszczęściem. Wstaję jeszcze jeden raz, ostatni raz... W końcu co innego mi pozostało? Trochę się jeszcze waham. Moje demony co chwilę łapią mnie za nogi, doganiają mnie gdziekolwiek pójdę, ale ciągle idę dalej. Czy to możliwe, że mi się uda??
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na: dotyk-pioruna.blogspot.com
Co jeszcze mogę powiedzieć o fabule? Różnie bywa. Nie może być za łatwo ;)
Astraothia
Hej, może stron odrazu nie widać, ale są! Wystarczy że najedziesz kursorem myszy na 'menu bloga' i pojawią się wszystkie w tym i 'wasza twórczość' gdzie powinien być zapisany ten komentarz.
UsuńTak na przyszłość!!!!
Hej :)
OdpowiedzUsuńMoje przeczucie mi mówi, że jak zwykle jestem za późno, ale mam nadzieję, że tak nie jest. Trafiłam dzisiaj przypadkiem na twojego bloga i muszę ci powiedzieć, że bardzo mi się podoba. Co ja mówię, szalenie mi się podoba! I to po przeczytaniu tylko prologu! No i napisałam komentarz, co nie jest do mnie podobne...
Nie wiem, czy będziesz kontynuować swoje opowiadanie, bo jakby na to nie popatrzeć, minęło już 1,5 miesiąca, ale jeśli tak, to wiedz, że czekam!
Pozdrawiam,
Anabella
P.s. Ja też uwielbiam książki Ricka Riordana! :D
Zajebisty :*
OdpowiedzUsuń